„Zielony trabant” dobry na zmiany .
Mogłabym założyć się o grube pieniądze, że przynajmniej połowa z nas marzyła choć raz o posiadaniu i prowadzeniu swojej własnej knajpki, kawiarni czy pubu. Należę do grupy, która zrealizowała ten pomysł, dlatego od pierwszej chwili spodobał mi się kryminał „Zielony trabant”.
Dwie żywotne siostry w okolicy trzydziestki dziedziczą niespodziewanie pensjonat po ciotce. Trochę, że tak powiem, zapuszczony i bez pomysłu na dzisiejsze czasy. Młoda krew ( nie tylko siostrzana) musi zaprowadzić nowe porządki , dosłownie i w przenośni , na pierwszy ogień biorąc nazwę hoteliku. To klimat pokrewny gastronomii, a książka ta, chociaż rozrywkowa, jest w jakimś sensie jak przewodnik „od kuchni” po mikro-hotelarstwie . Nie wykluczając przygód ze złodziejami, oszustami, trudnymi gośćmi i nieelastycznymi współpracownikami.Komplikacje rodzinne i inne – też nie ułatwiają miastowym dziewczynom nowego życia na prowincji. „Zielony trabant” Katarzyny Gacek i Agnieszki Szczepańskiej to nie kryminał . To dobry motywator dla współczesnych marzycielek .
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz